Przejdź do głównej zawartości

Lights Up


Pod recenzją małe ogłoszenia parafialne więc fajnie by było, gdybyście je przeczytali po recenzji :)

Ta książka przede wszystkim pokazała mi, że każdy człowiek może odnaleźć światło w swoim życiu, chociaż często się w nim gubimy. Jestem tej historii za to ogromnie wdzięczna. Pokazała mi także siłę miłości, bo dzięki niej Blanca Lavigne i Leonce DeRose odnaleźli się w brutalnym świecie. I nauczyła, że nie warto osądzać innych.

Nie lubię długich prologów, a tu był krótki i szybko się go czytało, co mi się podobało. On idealnie wprowadza w świat tej książki. Nie wiem jak was, ale mnie te długie prologi męczą, bo bardziej interesuję mnie fabuła. 

Ta historia na początku trochę mi przypominała książkę ,,Szeptem", która leży u mnie i czeka na przeczytanie. Bo tu i tu mamy dosyć, że tak powiem, ,,grzeczną" dziewczynę oraz ,,zbuntowanego" chłopaka. Ale czy poza tym są inne podobieństwa to będę wiedzieć dopiero, jak przeczytam ,,Szeptem".

Całe to szukanie winnych w sprawie śmierci Enza w tej historii uczy, że nawet jeśli coś wydaje się oczywiste, to wcale nie musi takie być. Bo przecież Leonce i jego koledzy wydawali się w tym tacy podejrzani. A jednak nasz Leo niekoniecznie musi być sprawcą.

Łatwo uwierzyć w głównych bohaterów, wydają się całkiem prawdziwi. Polubiłam także poboczne postacie-Anthoniego-brata Blanci czy Felixa-brata Leonca. Hah, w sumie polubiłam głównie braci ;) Aczkolwiek bardzo miłą osobą była także mama Blanci. Anthony był niezwykle uroczy jako siedmioletni chłopiec i kojarzył mi się z Anthony z filmu ,,Encanto", a Felix ujął mnie swoją braterską miłością do Leo.

Czasem zastanawiałam się, dlaczego Blanca w swojej klasie, zanim zaczęła poznawać lepiej Leonca, nie gada tam z nikim poza Agnes. Blanca wydawała mi się bardzo kontaktową i dobrą dziewczyną. Może wydawać się to dziwne, ale chyba jest spowodowane bezsennością. Lavigne nie chce z nikim dzielić się swoimi problemami, może tym było to spowodowane. Swoją drogą jej życie jest coraz bardziej zawikłane właśnie po części przez to, że jest zamknięta w sobie

Im dalej czytamy książkę, tym bardziej robi się psychologicznie, bo poznajemy głównych bohaterów coraz lepiej. Jest to dobrze napisane. Motyw latarni w tej książce to coś genialnego. Odzwierciedla to, że każdy z nas potrzebuje światła w życiu. A jak wiadomo, latarnia wskazuje drogę łodziom.

Chociaż rozwój relacji ,,niewinna" Blanca-,,zbuntowany", Leonce wydawał się niemożliwy, to wyszedł całkiem naturalnie. Tylko ich zakochanie wydało mi się ciut nienaturalne na początku, bo pojawiło się tak nagle, kiedy oni ciągle się tylko przyjaźnili. Ale może taka jest istota miłości, że właściwie to ludzie rzadko zakochują się od pierwszego wejrzenia? Wszak swoją drogą partner powinien być dla nas też przyjacielem. 
Poprostu coś mi tam nie do końca pykło z ich zakochaniem. Ale już dalsza część ich miłości stała się dla mnie wiarygodna, więc nie narzekam i książka jest naprawdę wyjątkowa.

Blanca jest raczej spokojną osobą, ale Leo jest za to bardzo emocjonalny. I to wygląda ciekawie, dosyć prawdziwie. Leo łatwo wyprowadzić z równowagi, co czasem odbija mu się czkawką. Z czasem widać, że nie jest złym człowiekiem mimo swojego wizerunku, jest poprostu zagubiony. Blanca zaś mimo że jest wzorową i pilną uczennicą oraz idealną córką w oczach rodziców, wcale nie jest taka święta-również jest trochę zagubiona i czuje się czasem samotna. 

Zmiana perspektywy w finale na Leonca była doskonałym zabiegiem, bo w końcu poznaliśmy dzięki temu w pełni jego uczucia, co mi się tak podoba *-* Fajnie też, że w epilogu powrócono do Blanci, bo wtedy zobaczyłam, jak ona przyjęła te wszystkie zmiany w życiu.

To jest dobra książka. Moja pierwsza książka o angielskim tytule, która jest po polsku ;) Nie spodziewałam się, że tego typu książki mogą być tak dobre, naprawdę. Na pewno będę wracać do ,,Lights Up" i wykorzystam w życiu to, czego mnie ta historia nauczyła. Ja też chcę mieć taką latarnię w swoim życiu ;)
Ogłoszenia parafialne:
Wiecie co, co wy na to, żeby były na tym blogu głównie książki młodzieżowe? :) Tak pomyślałam...częsty są tu rzeczy typu gazetki, które są przewidziane dla młodszych. Więc bardzo pasowały by tu książki młodzieżowe, które bardzo lubię ;) Oczywiście na pewno trafią się tu jeszcze jakieś książki obyczajowe oraz rzecz jasna nie zrezygnuję z książek o psach, koniach itd. Jednak będę polować najbardziej na książki młodzieżowe.

Właściwie to wczoraj byłam na zakupach i chciałam kupić jakąś młodzieżówkę z gazetą, bo można takie spotkać, ale nie było żadnych :( (w sensie były inne). A takiej zwykłej książki to mi się nie opłacało kupować. 
Właściwie co to się dzieje z tymi gazetami, że przeważnie są teraz z nimi jakieś tajemnicze, ponure książki. Nie podoba mi się to, bo ja kiedyś kupowałam z gazetami naprawdę pozytywne książki 

A więc finalnie będę szukać młodzieżówek gdzie indziej i ewentualnie je sobie zamawiać w Empiku. Na miejscu w Empiku zawsze jest drożej i szkoda kasy ;) Na stronie o wiele taniej. Nie, zeby to była reklama, hah.

Ale zauważyłam, że strona Empika ostatnio zupełnie nie jest na czasie z gazetkami. Nie ma na stronie nowej Bayali, nowego National Geographic Kids...bida poprostu. Nie wiem, czy są na miejscu w Empiku, bo gazetki kupiłam sobie w innym kiosku. Ale pewnie są, tylko coś z tą stroną mają opóźnione.

W ogóle kupuję sobie teraz gazety w kiosku, w którym mam aplikację i często mam kupony ze zniżkami, co jest genialne. A do tego kupuję tam pyszną kawę! Jest to kiosk Relay, a ta aplikacja nazywa się Kameleon, polecam. Sprawdźcie, czy i wy nie macie blisko siebie kiosku z tym programem :)
I tyle to moich przemyśleń o książkach i Empiku ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zosia i jej Zoo-Gadatliwy tygrys

Dzisiaj coś z literatury dziecięcej, co jednak zachwyci i starszych. ,,Gadatli tygrys-Zosia i jej ZOO". Powiem wam, że ciężko było wcześniej dostać ten tomik. Empik ani Smyk go nie miał, a na allegro miał jakieś chore ceny typu 100zł. Ale pewnego dnia pojawił się w końcu w Smyku w ludzkiej cenie no i musiałam go kupić! Mam konika na punkcie tygrysów. Naprawdę, kocham dzikie koty. Dlatego z tej serii mam też ,,Samotne lwiątko". Książka ma piękne przesłanie o tym, że trzeba ratować zwierzęta przed utraceniem ich naturalnych środowisk. Poza tym historia nieco uczy, jak poradzić sobie z natłokiem myśli i brakiem odwagi :) Ilustracje są przecudne, niektóre są na dwie strony i naprawdę wyjątkowe w tym tomie. Bo w ,,Samotnym lwiątku", które to czytałam jako pierwsze, chyba aż takich nie było. Trochę żmudne dla stałego czytelnika jest to, że w każdym tomie są przypominane podstawy historii. Ale rozumiem, po co to jest-poprostu np.dzieciom czasem rodzice kupują takie ...

Podsumowanie kolekcjonerskie-sierpień

Zapraszam na podsumowanko, co kupiłam do kolekcji w zeszłym miesiącu :) Ozdoby do głównej kolekcji. Kula z liskiem i sarenka w Action. Ozdoby z Action to jednak hit, niedrogo a śliczne :)  Byczek kupiony na targu staroci za 5zł. Trochę drogo patrząc na to, że rogi ma nieco osbzczerbione, ale jest unikatem, więc było warto. Nigdy nie widziałam w sklepach ceramicznego byczka, więc kupiłam go ochoczo ;) Na tym stoisku sprzedawały dziewczynki i pamiętam że mówiły, że pierwszą rzecz sprzedały jak kupiłam byczka, haha. Miały tam głównie zabawki, ale znalazł się i on. Jestem także mega szczęśliwa, że mam tą poduszkę Simba z Króla lwa. Kosztowała zaledwie 30zł w Pepco. W centrum miasta nigdzie nie było, znalazłam dopiero w Pepco na poboczu. Warto było szukać *-* Takie długopisy. Uwielbiam wymyślne długopisy, jest w nich coś magicznego. Pusheen w Smyku, wiatraczek w Pepco, a niewidzialny ananas w Action. Zabawki sensoryczne Kurczak, który wyskakuj...

Podsumowanie kolekcjonerskie-lipiec 2024

W tym miesiącu nie do końca postanowiłam, co konkretnego będę kolekcjonować i dlatego nie jest tego dużo i są to różne rzeczy. Jak do tego podchodzę teraz? Na luzie. Co mi się spodoba, to kupię. Po co się ograniczać? Ale w praniu wyszło, że najczęściej od sierpnia kupuję długopisy i breloki :) Dlatego są główną kolekcją od sierpnia, ale zdarza mi się też kupować inne rzeczy. I jestem zadowolona z tego stanu rzeczy :) Nie ograniczam się, mam główną kolekcję, ale jestem otwarta na to, co spotykam. A co kupiłam w lipcu? Uwielbiam tego jednorożca z magazynu Schleich Bayala. Co najlepsze, Schleich naprawił swój błąd i ta figurka ma napisy firmowe! Poprzednie z gazet nie miały i to czyniło je nieco mniej wartościowymi, bo trudno udowodnić, że to oryginalne Schleichy, po wyjęciu z opakowania. Dlatego też uważałam wtedy, że nie do końca opłaca się je kupować. Mimo że trochę ich kupiłam XD Pachnący pluszak-kupiłam w ulubionym sklepiku.   Co najlepsze, w tym skle...