Jest to książka na podstawie disneyowskiego serialu ,,Violetta" pod logo Disneya. Podkreślę że kiedy piszę tę recenzję, nie oglądałam serialu, poprostu książka mi wpadła w ręce ;) Ale zamierzam to nadrobić! Pamiętam, że ten serial był popularny wśród dziewczyn w podstawówce. Pewnie nie bez powodu, więc książki z tej serii też jak najbardziej mogą być fajne. Ale przejdźmy do recenzji.
Duża część tej książki to typowe rozterki nastolatki i wątek miłosny. Poprostu ona emanuje problematyką zakochanej nastolatki. Czy to źle? Nie sądzę, bo przeplata się to z ciekawymi intrygami. Chociaż przyznam, że w pewnym momencie uczucia Violetty i Leona były tak skomplikowane, że przez chwilę ich schodzenie się mnie żenowało. Ale tylko przez chwilę, więc chyba nie jest z tym tak źle. W ogóle tutaj ilość nieporozumień między Violettą i Leonem jest niemożliwa, ale przynajmniej przez to nie jest nudno xD A ich relacja jest całkiem urocza i myślę, że Leon to odpowiedni chłopak dla Violetta, patrząc po tym jak ją wspiera. Ciekawe, czy w serialu jest z nim do końca.
Im dalej w las, tym więcej intryg, więc czytając Violettę nie będziecie się nudzić. Fajne jest też to, że ta część serii (bo ta książka jest z serii o Violeccie) mocno opiera się na tym, że Violetta i jej przyjaciele chcą zostać artystami muzycznymi i na nich się uczą w szkole muzycznej zwanej ,,Studio". Nie, żeby było czuć muzykę, bo dostajemy tylko opisy, że ktoś zaśpiewał, ale i tak jest ok, bo tworzy to jakiś klimat.
Szkoda, że Ludmiła wcale się nie zmieniła do końca książki. Przez chwilę wydawało się, że coś się z nią dobrego dzieje, ale ostatecznie pozostała złą postacią. W sumie, czasem niektórzy ludzie pozostają źli i się nie zmieniają, więc o co ja mam pretensje? No cóż, poprostu wydaje mi się, że gdyby się nieco zmieniła, byłoby to głębokie. Ale brak tego nie pogorszył mi odbioru książki, więc tak tylko marudzę.
Pod koniec książki przeszło mi przez myśl, że mniej mi się podoba ta część, ale potem zaczęło się więcej dziać i ostatecznie mile mnie ona, może nie zaskoczyła, ale nakłoniła do zapoznania się z Violettą.
Na niektórych stronach są ładne, małe ilustracje, a w środku są zdjęcia z serialu. To jest taki miły smaczek, szczególnie dla fanów Violetty.
To co Pablo powiedział na koniec książki, dało mi do myślenia. Nie zacytuję tego, żeby wam nie zaspoilerować. Powiem tylko że chodzi o to, że jedna przegrana nie skreśla cię jako artysty. Jeśli jesteś sobą i cały czas tworzysz, to jesteś wartościowy sam w sobie. Warto o tym pamiętać tworząc.
Czy polecam? Tak, ale młodym osobom, fanom Violetty albo takim, którzy lubią lekkie książki i nie przeszkadzają im typowe głupstwa nastolatek. Ostatecznie jestem zadowolona, że ta książka wpadła mi w ręce i obejrzę na pewno parę odcinków serialu.
Komentarze
Prześlij komentarz