Ostatnio zainteresowałam się malowaniem figurek. Właściwie ten koń to nie była pierwsza pomalowana przeze mnie figurka, bo malowałam też już takie figurki z gazetek. Ale do tego konia podeszłam poważniej.
W prawdzie nie malowałam go jakoś zbyt profesjonalnie, jak maluje się customy, ale się starałam.
Zdecydowałam się malować najzwyklejszego konika, jakie kupuje się do zabawy. Szkoda mi malować jakiegoś modelu z Collecty czy coś, bo one zawsze same w sobie są takie piękne...z resztą nie maluję jeszcze profesjonalnie, więc mogłabym taki model zepsuć.
No i taką właśnie maść miał oryginalnie. Najpierw zdecydowałam się, aby pomalować go na złoto, ale...farba okazała się strasznym szajsem. Była to farba z Kika. Okazała się żelem z brokatem, a nie normalną farbą, chociaż na opakowaniu pisało, że to farba. Nie każda farba z Kika jest badziewna, bo mam też stamtąd taką niebieską (ale nie nią malowałam konia, tylko taką z Empika) i ładnie malowała. Malowałam nią pudełko, kiedy próbowałam z decoupage. No ale złota to kit. Więc zdecydowałam się na niebieską farbę, którą kupiłam za 15zł w Empiku-w Kiku kosztują 6-5zł, ale.jest też tam trochę mniej farby. Spora różnica cenowa, ale tu też chodzi o jakość.
Kupiłam tę niebieską farbę akrylową, bo planuję pomalować grzywę lwa na niebiesko. A że nie miałam akurat żadnej innej sensownej farby akrylowej, to zdecydowałam się pomalować nią konia.
Najpierw pomalowałam go białą farbą plakatową, aby był na nim jakiś podkład. Z podkładem farby akrylowe nakładają się o wiele lepiej, niż bezpośrednio na figurce. Musiałam poczekać, aż farba wyschnie. W sumie może powinnam pomalować białą farbą akrylową, żeby było profesjonalnie, ale...czy farba plakatowa do takiego celu jest gorsza? Nie wiem.
No i konik wysechł. Właściwie to już jako biały wyglądał ładnie, chociaż widać było prześwity. Dlatego drugiego konia chce pomalować na biało-białą farbą akrylową-tak, nie skończę na jednym pomalowanym koniu ;) Pewnie podaruję go wtedy mamie, bo jej się ten biały koń bardzo podobał.
Przyszła pora na malowanie farbą akrylową. I tutaj najpierw próbowałam tą złotą z Kika, ale okazała się takim szajsem, że jak ją nakładałam na białą, to biała mi się rozpuszczała!😱
Więc pozostało mi tylko pomalować niebieską z Empika. I niebieska jednak nakładała się pięknie. Pomalowałam i zostawiłam ogon, żeby mieć za co go chwycić i postawić (jakbym chwyciła za farbę to wiadomo, rozpuszczała by mi się na ręce XD). Trochę źle wyglądała rozwodniona farba po farbie z Kika, więc...wzięłam gąbeczkę malarską (czy jak to się nazywa?) i pojawiłam się nią, tworząc efekt sierści w tym miejscu. A przynajmniej ja sądzę, że wyszedł mi efekt sierści xD I pomalowałam grzywę i kopytka na czarno. Farbą plakatową, bo nie miałam czarnej akrylowej. Muszę kupić jakiś zestaw farb akrylowych, żeby mieć też je na takie elementy. Mam nadzieję, że dostanę je w Biedronce, bo w gazetce widziałam taki zestaw za jedyne 12zł *-* A tak to to są drogie farby w innych miejscach. No c9ż, nie bez powodu się mówi, że malowanie figurek jest drogą zabawą. Ale mogę teź zamówić te farby z Empika, tam też jest taniej ;)
Po wyschnięciu konia, pomalowałam ogon, nadal farbą plakatową. Ciężko było precyzyjnie pomalować oczy na czarno, więc zdecydowałam się dać mu takie plamki na oczach. Później się okazało, że nie każdemu się one podobają, ale mi pasują ;)
A po całkowitym wyschnięciu wygląda tak :) Myślę, że ładnie mi wyszedł. Może nie idealnie, nie profesjonalnie, ale jak na pierwszy custom konia to ładnie. Jest teraz ciekawszą figurką niż był oryginalnie i ciekawie zdobi mi półkę :)
A wy próbowaliście kiedyś malować figurkę?
Komentarze
Prześlij komentarz