W końcu do kin wszedł film ,,Miraculous-Biedronka i Czarny Kot"-bazujący na serialu o tym samym tytule! Oglądałam serial i stwierdzam, że jest naprawdę kultowy. Ale czy film też taki jest? Sprawdźmy!
Trzeba na początku powiedzieć, że piosenki w filmie są PRZEPIĘKNE. Właściwie ten film to jest prawie taki musical ;) I chociaż to nie jest Disney, te piosenki to sztuka, co udowadnia, że nie tylko Disney potrafi zrobić dobrą muzykę :) pierwsze piosenki właściwie przedstawiają świetnie psychikę głównych bohaterów, dzięki czemu nie musimy mieć wielu scen, aby ich poznać. A późniejsze piosenki przedstawiają ich rozwój i robią to świetnie.
Duże zmiany nastąpiły w charakterze postaci w porównaniu do serialu. Biedronka nie robiła Czarnemu Kotu w serialu takich nadziejo, jak w tym filmie. A Cloe w serialu nie była aż tak zła, żeby prześladować Marinette, jak tutaj. Wyjątkiem jest Adrien/Czarny Kot, bo tu żadnych zmian nie zauważyłam.
Trochę słabo według mnie zostało przedstawione pierwsze spotkanie Marinette i Tikki. Zamiast dłużej pogadać, była piosenka. No niby ta piosenka owszem, robi robotę, ale jednak coś mi tu nie pasuje :/ I szkoda, że nie pokazali pierwszego spotkania Adriena i Plagga.
Marinette też tutaj o wiele dłużej opiera się przed zostaniem super bohaterką niż w serialu (a przynajmniej wydaję mi się, że tak było w serialu). Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, bo w końcu dzięki temu dostaliśmy piękną piosenkę ,,Moment, by wstać". W sumie chyba nawet to dobrze, bo dzięki temu lepiej poznaliśmy Marinette. I dzięki temu druga transformacja była epicka!
Jednak myślę, że powinno w tym filmie być nieco więcej akcji. W końcu prawie każdy odcinek serialu to jest kupa akcji. A tu skupili się bardziej jakby na...psychologii postaci? Coś takiego. Znaczy nie mówię, że było całkowicie zbyt mało akcji, ale jednak trochę więcej by się przydało. Szkoda, że zamiast na przykład dwóch akcji ze złoczyńcami, został zrobiony przeskok czasowy z piosenką. Jasne, fajnie się to oglądało i pewnie to kwestia czasu w filmie, ale myślę że bardziej byśmy byli zadowoleni z filmu bez tak dużego przeskoku czasowego. I właśnie przez to było mi trochę mało rozwoju relacji Biedronki i Czarnego Kota.
Chcę też zauważyć, że ten film i jego animacja wygląda ślicznie. Podsumowując, myślę że jest to dobry film, z pewnymi wadami, ale dobry. Zrobiło mi się dzięki niemu ciepło na sercu, więc polecam. Nawet gdyby sam film wam się nie za bardzo spodobał, to posłuchacie sobie pięknych piosenek ;)
LEKKI SPOILER
Po scenie końcowej zrobi wam się ciepło na sercu :3
Inne postacie poza głównymi bohaterami praktycznie nie dostały żadnych scen o nich, a szkoda, bo widzimy na przykład jak Marinette mija Lukę i innych przyjaciół, a ci nie grają żadnej roli w filmie. Niestety to kwestia czasu filmowego.
W ogóle byłam mile zaskoczona, że Sabrina (ta posłuszna psiapsiółka Cloe) została przedstawiona tak pozytywnie-nie zdradziła Marinette, że ta się ukrywa przed Cloe w tamtym miejscu. Poza tym Sabrina nie miała żadnej innej roli w filmie, trochę szkoda. Bo na przykład w serialu był odcinek z większym udziałem Sabrina, kiedy to zaprzyjaźniła się z Marinette, ale i tak wróciła do Cloe xD No cóż, kwestia filmowego czasu.
OSTRE SPOILERY
Na końcu filmu jest gruba akcja, ciekawsza niż te w serialu. Ale zakończenie jest lekko dziwne-zamiast pokonania Władcy Ciem przez Biedronkę i Czarny Kota, Władca Ciem sam się poddaje, kiedy widzi że Czarny Kot to Adrien. Trochę mnie to nie zadowala. Gdyby nie to, że Czarny Kot to Adrien, to by przegrali walkę. I nic z tego hasła promującego film-,,Osobno możecie wiele, razem możecie wszystko!" by nie było.
Komentarze
Prześlij komentarz